W moim życiu zdarzają się od czasu do czasu takie błahostki, które mają na mnie o wiele większy i bardziej znaczący wpływ niż niejeden przełom, burza, wybuch i rewolucja.
Taki lekki powiew, w którym naprawdę przychodzi do mnie Pan. Przychodzi ze Swoją Miłością, Mądrością, ze Swoim łagodnym Spojrzeniem.
Wtedy nie potrzeba mi gromów z jasnego nieba, tylko chwili ciszy, chwili wsłuchania się w to, co jest we mnie. W to, co tak często jest tłumione przez codzienność, zagłuszane przez gwar dnia.
Taką niby błahostką, lekkim powiewem, a jednak czymś kluczowym, czymś, co stawia na rozstaju dróg i każe wyciągnąć refleksję z tego, co robię niemal mechanicznie każdego dnia był ostatnio pewien link. Przesłany przez pewną osobę, świadomie i z całą dozą radości.
Minuta czterdzieści cztery sekundy, które poruszyły we mnie coś, co ukryte jest bardzo głęboko.
Pozwolę się podzielić tym filmikiem, skoro i tak jest upowszechniony na Youtubie :P
www.youtube.com/watch?v=WmyUl5gVYd8&feature=related
Dla mnie kluczowa w momencie pierwszego słuchania była melodia.
Owszem, słyszałam ją już wcześniej i dlatego wywołała we mnie tyle wzruszenia. Otworzył się taki zakamarek w sercu, do którego wejście po prostu zagubiło się w szumie codzienności i ciągłego pędu.
Taniec. Tez kiedyś się go uczyłam, dlatego patrząc na te kroki, nagle przypomniałam sobie swoje odczucia w momencie, gdy trochę nieporadnie, trochę niepewnie, ale jednak bardzo delikatnie i uczuciowo poruszałam się w rytmie tej melodii.
Przez dłuższy czas osoby tańczące mają wyciągnięte przed siebie ręce.
Ręce, na których leży mały Jezus, którego chcemy ukołysać, utulić do snu.
Tak często moimi codziennymi działaniami, wyborami kieruje przekonanie i wręcz tendencja do heroizacji Jezusa jako mojego Zbawcy i Przyjaciela. Jest ona słuszna, bo kto jak kto, ale właśnie Jezus zasługuje na miano największego herosa i bohatera, o jakim słyszał świat, ale czasem urasta ona do pewności i wmawiania sobie: "Ty rób wszystko, jak leci, może nawet po łebkach, bo przecież Jezus jest z Tobą, On 'odwali' całą robotę - Jest Bogiem i może wszystko."
Fakt, werset Flp 4, 13 - "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia." jest mi ogromnym oparciem w trudnych chwilach, ale po posłuchaniu tej melodii, zobaczenia tego tańca, po ponad dwóch latach od momentu, gdy sama w nim uczestniczyłam,
uświadomiłam sobie, że zdarza mi się chyba trochę zagalopować.
Na ogół w ogóle nie widzę ludzkiej strony natury Jezusa, w ogóle nie myślę, o tym, że On, pomimo tego, że oddał Swoje życie za mnie na krzyżu, był także bezbronnym, malutkim dzieckiem.
I dziś także nim bywa, gdy nie może nic poradzić na zło wybierane przez ludzi, na zatwardziale serca i zamknięte oczy niektórych.
Dotarło do mnie bardzo dobitnie, że ja sama powinnam być spokojna, rozważna, delikatna i pokornego serca, aby utulić, uspokoić małe Dzieciątko Jezus, które nieraz gorzko płacze nad grzechami moimi i innych.
Chcę w każdej sytuacji zdawać sobie sprawę z tego, że moje serce, moje życie jest miejscem, przestrzenią, w której Jezus może chce się schronić, odpocząć, wyciszyć. Umieć opanować chaos uczuć, myśli, czynów, dać z siebie wszystko, co dać mogę z całym swoim sercem - tego pragnę dla Jezusa - człowieka, Jezusa - dzieciątka, które jest Bogiem, ale jednak potrzebuje mnie, mojej zgody, aprobaty na to, aby działać, na to, aby mieć, gdzie rozlewać Swoją łaskę.
bo "W lekkim powiewie przychodzisz do mnie, Panie..." Cudownie jest mieć Go. Cudownie jest się czuć Jego dzieckiem,nieporadnym, ale kochanym!
OdpowiedzUsuńOn już nigdy dzieckiem nie będzie, ale w dziecku spotkać Go można. Jest Panem, który odwalił za nas całą robotę przy Odkupieniu, a teraz zostawił nas na polu pracy - ale nie sierotami!
OdpowiedzUsuńhmm, podnoszące na duchu słowa, dziękuję.
OdpowiedzUsuń:)
Monika posyła mi takie niemal każdego dnia, ale Anonimowy..? podejrzewam pewną osobę.. ;P
A mnie wzruszyły te słowa, ta notka!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Pięknie pisze nasza Salomeja..;) Szczerą prawdę..:)
OdpowiedzUsuń